W świecie miałkich produktów „dla ludu”, produkowanych taśmowo i bez polotu, coraz trudniej o wyroby łączące dobry styl z finezyjnym wykonaniem. Na szczęście Volvo nic nikomu nie musi udowadniać i ze zdrowym dystansem podchodzi do panujących trendów. W pewne jesienne popołudnie stanąłem oko w oko z obecnym od pewnego czasu na rynku Volvo XC90 R-Design. Jak przebiegło nasze spotkanie? Luksusowo.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Na zewnątrz chłodny wiatr wirował porzuconymi przez drzewa liśćmi. Jesienna chandra, chociaż niewidoczna gołym okiem, zaznaczała w powietrzu swoją obecność. Czułem jednak, że mnie nie dopadnie, a już na pewno nie w rozpoczynający się właśnie weekend.
Stojąc tak wewnątrz salonu Nord Auto, pośród pachnących świeżością aut, niecierpliwie czekałem aż moje auto testowe podjedzie pod wejście. Nie minęła minuta, kiedy potężne Volvo XC90 zatrzymało się przed rozsuwanymi drzwiami. To jeden tych momentów, które lubię najbardziej. Wtedy wszystko jest jeszcze nieznane. To trochę tak jak w namiętnym związku, kiedy dwie strony dopiero co odkrywają siebie nawzajem. Wziąłem więc głęboki wdech, zadośćuczyniłem formalnościom i zająłem swoje miejsce za kierownicą. Ustawiłem fotel i przekręciłem delikatnie umieszczone po prawej tronie pokrętło „Start Engine”. Zaczęło się.
Łapiemy kontakt
Powoli wytoczyłem się na Aleję Jana Pawła II i skierowałem się w kierunku centrum Białegostoku. XC90 nie należy do najmniejszych aut, toteż przyzwyczajone do kompaktów i hatchbacków zmysły potrzebowały chwili, aby ogarnąć, że to nie poczciwa Astra. Pierwsze światła przywitały mnie soczystą czerwienią dojrzałych jabłek. Miałem fart – byłem pierwszy na linii startu.
Rozejrzałem się ostrożnie, czy w pobliżu nie widać żadnej podejrzanej Skody. Położyłem palec wskazujący na walcowatym przycisku „Drive Mode” i wybrałem tryb „Dynamic”. Do przetestowania miałem jeszcze trzy inne ustawienia. Skrzyżowanie Alei Jana Pawła II to jednak nienajlepsze miejsce do sprawdzania wariantu „Off Road”. „Comfort” miałem sprawdzić później, a opcja „Eco” nigdy mnie nie interesowała. Tutaj liczyły się osiągi.
Gdy sygnalizator zabłysnął na zielono, wcisnąłem pewnie pedał gazu. Umieszczony pod potężną maską 2-litrowy diesel D5 o mocy 235 KM zaczął wkręcać się na obroty. Nie patrzyłem na zegary. Wyświetlacz przezierny, który wyświetla na szybie wskazania prędkościomierza, rozpoczął sprint. 8-biegowa przekładnia automatyczna Geatronic prawie wcale nie zwracała na siebie uwagi. Robiła swoje. Biegi zmieniały się jednak płynnie. Szybko jednak odpuściłem luzując pedał gazu. W Volvo XC90 prawie nie czuć prędkości, dlatego każdy kierowca powinien mieć się na baczności i monitorować wskazania asystenta znaków czy tablice drogowe. Łatwo bowiem dać się skusić magii prowadzenia tego SUV’a i zapomnieć o ograniczeniach. W ruchu miejskim polecam ustawienie ograniczenia na tempomacie. Może się przydać.
Pierwszy koty za płoty
Piątkowy wieczór spędziłem na parkingu. Wsiadłem do auta, wpiąłem pendrive do ukrytego w podłokietniku portu USB i zacząłem delektować się dźwiękami płynącymi z 19 głośników. System audio Sound Bowers & Wilkins to coś cudownego. Możliwość odwzorowania doznań muzycznych z sali w Goteborgu wprawił mnie w osłupienie. Osobiście bardziej wolałem słuchać muzyki w trybie „Studio” jednak sam fakt oferowania tak wysublimowanych efektów zasługuje na szczególne wyróżnienie.
Przy ulubionej playliście zacząłem oswajać się z XC90. Traf chciał, że przed testem skończyłem czytać biografię Steve’a Jobsa. Pojawia się w niej pewna bardzo istotna postać – Jonathan Ive. To właśnie on odpowiada za wygląd i interfejs wielu urządzeń Apple. Miałem nieodparte wrażenie, że owy designer maczał palce przy pracy nad XC90. Wnętrze dużego SUV’a zostało wykonane z pietystyczną dbałością o detale. Każdy, kto kiedykolwiek głośno wyraził dezaprobatę dla chińskich udziałów w Volvo, powinien się teraz kajać.
Wnętrze XC90 łączy klasykę z nowoczesnością w sposób niezwykle subtelny. Daruję sobie rozpływanie się nad tworzywami i spasowaniem elementów, bo doświadczyć tego można tylko poprzez zajęcie miejsca wewnątrz auta. Mi osobiście przypadły do gustu cyfrowe zegary z motywem analogowego prędkościomierza i obrotomierza. Sposób „ukrycia” łopatek zmiany biegów za kołem kierownicy również trzeba pochwalić. Uważam też, że wyświetlacz HUD powinien znaleźć się w każdym aucie i bardzo dobrze, że Volvo go oferuje.
Skupmy się jednak na „centrum sterowania” – 9-calowym ekranie dotykowym, odpowiedzialnym za sterowanie funkcjami systemu Sensus Connect. Na samym początku może on nieco przerażać, jednak później staje się niezwykle pomocny. Bawiąc się nim miałem nieodparte wrażenie, że wspomniany Jonathan Ive zajął się również i tym elementem, a konkretnie jego interfejsem. Sensus oferuje całą masę opcji, dostępną na wyciągnięcie ręki. Nawet wrogowie mobilnych technologii polubią wkomponowany w centralnym miejscu deski rozdzielczej „tablet” za łatwość jego obsługi.
Najważniejsze opcje są „wyciągnięte” na górę interfejsu, aby kierowca mógł z nich skorzystać kilkoma muśnięciami palców. Nawet po zbyt głębokiej eksploracji menu da się wrócić do menu głównego jednym przyciskiem. Do tego nadmienię, że najbardziej istotne opcje (jak np. wybór trybu jazdy czy poziom głośności) możemy regulować analogowymi pokrętłami, dostępnymi w zasięgu ręki.
To, za co cenię Volvo XC90 to umiarkowana skromność. „Umiarkowana”, gdyż auto tej klasy zbyt skromne być nie może. Szwedzki SUV przyciąga wzrok swoimi gabarytami, szerokim grillem i końcówkami rur wydechowych, ale nie rzuca się w oczy, dba o dyskrecję. Zdecydowanie nie jest krzykliwe.
Co do ilości oferowanego miejsca, czekam tylko aż Dan Bilzerian ogłosi na swoim Facebooku, że kupił siedmioosobowe XC90, bo nie chce, aby go każdy rozpoznawał, a tylko to auto jest w stanie zapewnić komfort podróży jemu, haremowi jego hostess oraz torbie ze spluwami i amunicją.
Pneumatyka
Cieszę się, że miałem okazję testować XC90 z pneumatycznym zawieszeniem. Niestety, nie wypowiem się w kwestii komfortu tego rozwiązania, gdyż nie pokonałem nim tak długiej trasy, aby robić za eksperta. Pominięcie jego praktyczności byłoby jednak krzywdzące.
Zrobiłeś zapas karmy dla swego psiaka i musisz ją sam załadować? Nie ma problemu. Jednym przyciskiem opuszczasz tył auta o 5 cm. Niby to niewiele, jednak dla Twojego kręgosłupa te 5 cm podczas załadunku ciężkiego przedmiotu może mieć już znaczenie. Musisz podwieźć starszą osobę do lekarza? Wchodzisz w ustawienia i uruchamiasz opcję ułatwiania wsiadania, dzięki czemu auto samo zmniejszy prześwit na postoju. Wybierasz się na grzyby do lasu lub jesteś myśliwym? Producent wyposażył auto w tryb „Off Road”. Na Rajd Dakar nim nie pojedziesz, ale możesz je podnieść dwoma kliknięciami o 4 cm i mknąć leśnymi ścieżkami z większą pewnością. Przynajmniej do prędkości 40 km/h, gdyż po jej przekroczeniu zawieszenie automatycznie się obniży.
Dzień jak co dzień
Volvo XC90 ma prawie 5 metrów długości i ponad 2 metry szerokości. Jeśli wcześniej nie jeździłeś takim autem, perspektywa pierwszej przejażdżki może być dla Ciebie nieco przerażająca. Przynajmniej do pierwszego parkowania, po którym wszelkie opory znikną.
System kamer 360 i czujników czyni parkowanie naprawdę wygodnym. Zawsze możesz też wesprzeć się asystentem parkowania, chociaż uważam, że kamery z każdej strony auta czynią ów system nieprzydatnym. Pośród całej masy systemów bezpieczeństwa najbardziej doceniłem ten, dzięki któremu wiedziałem, kiedy inne auto pojawia się w moim martwym polu. Z racji testowania XC90 w pewien październikowy weekend, przyszło mi jeździć w deszczu i po zmroku. Przy zaroszonych szybach kontrolka monitorowania martwego pola umieszczona na tafli lustra nie pozostawała niezauważona. Asystent martwego pola jest bardzo przydatny. LED-owe reflektory to również cenny towarzysz nocnych wypraw.
Posłowie
Volvo od zawsze uchodził za synonim bezpieczeństwa. XC90 to model, który sprawił, że moje osobiste postrzeganie szwedzkiej marki uległo drobnej zmianie – Volvo stało się też synonimem luksusu. W dobie miałkich produktów, przepychu technologii i ciągle zmieniających się trendów Szwedzi odnaleźli równowagę. Myślę, że Volvo XC90 to już teraz swego rodzaju klasyk, który nic nikomu nie musi udowadniać.