Twórczość Lukasyno, Egona i Kriso rozwija się konsekwentnie od 15 lat. Nie zmienia się natomiast sentyment do Białegostoku, który często zaznaczają w swoich utworach.

Wielu zalicza was do pionierów hip-hopu. Jak postrzegacie próby mieszania rapu z elektronicznymi brzmieniami?

K: Czasy się zmieniają. Teraz łatwiej wyprodukować syntetyczne dźwięki, niż dobrać żywych muzyków. Wszyscy inspirują się trendami zza oceanu. Powoli nadchodzi fala elektroniki połączonej z muzyką klubową. Nam się to nie podoba. Są jednak produkcje, gdzie takie połączenie fajnie wygląda. Najlepszy przykład to rap francuski czy niemiecki. Podczas prac nad „Tylko dla prawdziwych” staraliśmy się zachować pewne proporcje. Słuchacze w poszczególnych utworach na pewno dostrzegą zarówno warstwę syntetyczną. jak i żywe instrumenty.

Na poprzednich albumach mogliśmy usłyszeć reggaetony, gitarowe riffy, biały śpiew czy chicano rap. Co was inspirowało przy do poszukiwaniu nowych brzmień?

L: Osobiście bardzo cenię i rozumiem artystów, którzy cały czas poszukują nowych dróg i form wyrazu, a nie odcinają każdą kolejną płytą kuponów. Dobrym przykładem jest Pezet i jego ostatnia produkcja z Sidneyem Polakiem. Wiele osób uważało, że album jest de facto elektroniczny. Skoro jako raper czuje się w tym dobrze, niech nikt mu nie zabrania robienia muzyki w taki sposób. Prawdziwi fani powinni uszanować jego wolę. Chociaż nie słucham Pawła, sprawdzam i szanuję jego muzyczne podróże.

E: Nie ukrywamy, że na płycie znalazło się kilka utworów w starym „koneksjowym” klimacie. Zrobiliśmy też kilka zupełnie nowych rzeczy m.in. z udziałem żeńskiego kwartetu oraz wokalisty. Szykujemy również jeden singiel z mocnym regionalnym akcentem. Na pewno zadziwi wielu słuchaczy. Generalnie ten krążek będzie najdojrzalszy spośród wszystkich, jakie nagraliśmy.

L: Nie chcieliśmy robić nic pod publikę. Może na koncertach nie porywamy tłumów, z uwagi na ich wiek, ale mamy wierne grono słuchaczy, często nawet starszych od nas.

Jesteście widoczni na scenie już od 15 lat. Jak oceniacie zmiany, które przez tan czas zaszły w hip-hopie?

K: Zmiany zaszły na każdej płaszczyźnie. Od bitów, przez techniki rapowania po brzmienie czy flow. Niestety w sieci pojawia się też dużo słabych rzeczy. Wielu myśli, że są raperami i wrzuca swój materiał do sieci.

E: Ja zaczynałem w 1998 roku. Już wtedy mieliśmy nagrane demo. Od tamtego momentu wiele się zmieniło. Kiedyś wszystko się samplowało. Ciężko też było wydać płytę. Teraz może zrobić to prawie każdy.

L: Mamy kolejną falę hip-hopu. My jesteśmy jak skała, od której te fale się odbijają. Na scenie znajdujemy się w tym samym miejscu. Ale muzycznie cały czas się rozwijamy. Chcemy być oceniani przez naszą muzykę. Nie jesteśmy i nigdy nie będziemy celebrytami. Każdy z nas ma swoje rodziny i inne zajęcia na co dzień. Fajne jest to, że przemysłem muzycznym zajmują się ludzie, którzy kiedyś sami zajmowali się muzyką. Podczas pierwszej fali mieliśmy wysyp hip-hopowców, którzy zniknęli i teraz powracają. Ulica zweryfikowała kto jest autentyczny, kto robi to z pasji i kto jest wiarygodny.

Jak dobieracie sobie ludzi do współpracy?

E: Często są to nasi znajomi i koledzy, ale często współpracujemy też z ludźmi, którzy przypadkowo pojawili się w naszym życiu. Nigdy nie chcemy robić utworów z kimś tylko dla tego, że akurat jest znany i modny.

L: Takie spontaniczne spotkania są najfajniejsze. Staramy się również by goście się nie powtarzali. Wielu artystów nas lubi i szanuje, ale to nie zobowiązuje nas, aby zapraszać kogoś na każdy album.

Często w tekstach zaznaczacie przywiązanie do rodzinnego miasta. Czuć w nich jednak tęsknotę za czasami, w których przyszło wam dorastać. Czy Białystok rozwija się na pewno w dobrą stronę?

L: Z jednej strony widać, że infrastruktura się poprawia, ale nie idzie to w parze ze wzrostem poziomu życia. Z drugiej brakuje mi klimatu starych dzielnic, czy ulicy Lipowej i Rynku Kościuszki. Zanika naturalna tkanka nawiązująca do rodowodu Białegostoku. Chciałbym, aby wokół klimatycznych miejsc jak na przykład ulica Młynowa powstała „dzielnica artystów” z klubami muzycznymi, przestrzenią wystawową, teatrem.

E: Niestety handel ucieka z centrum do galerii handlowych. Teraz drobni przedsiębiorcy bankrutują albo zostają zepchnięci na margines. To smutne, bo ci ludzie tworzyli atmosferę tego miasta.

Niejednokrotnie opuszczaliście Białystok. Co sprawia, że zawsze tu wracacie?

L: Jeśli wyjeżdżaliśmy to tylko w celach zarobkowych. Nigdy z zamysłem, aby stąd uciec. Bóg sprawił, że urodziliśmy się tu nie bez celu. Wielu wyjeżdża mówiąc, że Podlasie to cmentarz talentów. My chcemy udowodnić, ze można coś osiągnąć, trzymając się własnej tożsamości i czerpiąc z niej inspirację.

E: Właśnie tu mamy swoje korzenie. Wszyscy czujemy ogromny sentyment do tego miejsca. Różne miasta i kraje się widziało, ale zawsze tęskni się za tym jednym.

Z członkami grupy NON Koneksja rozmawiał Karol Rutkowski.

Opublikowano w Fakty Białystok, nr 12, 2013 r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *