Włoska motoryzacja to temat nie mniej kontrowersyjny, niż prywatne życie premiera Berlusconiego. Alfa Romeo jest tego najlepszym przykładem. Jedni ją kochają – inni nienawidzą. Ja postanowiłem sprawdzić pogłoski o jej wdziękach osobiście. A na imię jej było: ”Giulietta”.

W dobie intelektualistów, dziennikarzy i speców od social media każdy chce się wyróżniać. Niestety jedynie najbardziej zdeterminowani decydują się na podkreślenie cech swojej osobowości niecodziennym autem.

Jesteśmy motoryzacyjnymi ortodoksami i chociaż z włoską myślą techniczną wiele nas łączy, wciąż jej nie doceniamy (chyba, że mówimy o Ferrari czy innych autach z półki ponad chmurami).

Sam przez długi czas patrzyłem na Giuliettę, jak gimnazjalista na hojnie obdarzoną przez naturę koleżankę, którą strach zaczepiać. Przełamałem jednak pierwsze lody. Spodziewałem się, że nasze spotkanie przebiegnie nieco inaczej. Niestety, jak na złość słońce schowało się za chmurami, a o asfalt zaczęły rozbijać się krople wiosennego deszczu. Mimo to duch Italii wciąż gdzieś się tlił…

Poproszę espresso, a najlepiej dwa!

Sylwetki nadwozia damy z Cassino nie da się pomylić. Od razu wiadomo, że ten model wyszedł spod ołówka Włocha. Auto po prostu emanuje temperamentem! Największą uwagę przykuwa przód. Alessandro Maccolini widział co robi, łącząc w jednej bryle inspiracje 8C Competizione i ducha lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. LED-owe reflektory zestawione z charakterystycznym grillem tworzą kompozycję niemal żywcem wyrwaną z ulic Rzymu, Turynu lub Milano. Można sądzić, że samochód został wręcz stworzony do przemieszczania się pomiędzy kafejkami i domami kolejnych konkubin – nie polecamy próbować tego w Polsce. „Julia” zbyt mocno się wyróżnia. Na pewno prędzej czy później ktoś zacznie Was pytać o to, co robiliście tam, gdzie teoretycznie nigdy nie gościliście.
Tył kompaktu również prezentuje się niezwykle elegancko, bo delikatności przeplatanej pewną finezją odmówić mu nie sposób. Warto także zwrócić uwagę na kształt lamp. Podobno niektórzy na widok ich blasku zapałali miłością do włoskiej marki. Trzeba przyznać, że mają w sobie pewną grację.

A gdzie oliwa do pizzy?

Po otwarciu drzwi i zajęciu miejsca wewnątrz, czar Giulietty zaczyna pryskać.
O ile pogłębione fotele i zegary wyraźnie akcentują sportowe korzenie marki, o tyle jakość materiałów niestety rozczarowuje. Kokpit nie grzeszy stylistyką, można powiedzieć, że jest skromny, ale w końcu to maszyna o sportowym charakterze. Mnie osobiście najbardziej zawiodło obszycie kierownicy. Sytuację ratują wspomniane zegary, oldschoolowa gałka zmiany biegów oraz fotele kierowcy i pasażera. Nie najlepiej jest też z tyłu. Ciężko tym autem wozić rosłych kolegów, jednak chyba nikt nie kupuje „Julii” auta z myślą o dorabianiu jako taksówkarz. Ciekawym rozwiązaniem jest „tunel” w tylnej kanapie, który pozwala na transport nart bez konieczności montowania bagażnika dachowego. Czego chcieć więcej- w końcu to samochód z Italii.

Piękno gustownych dodatków

Nie ma chyba dziś motoryzacji bez multimediów (nie wiem, czy działa to w drugą stronę). Giulietta w użyczonej nam wersji Distinctive również nie była ich pozbawiona. Wkomponowany w kokpit pięciocalowy wyświetlacz pozwala na wygodne i intuicyjne sterowanie Uconnect’em. Dzięki niemu kierowca może słuchać radia, odtwarzać płyty CD, korzystać z nawigacji, odsłuchiwać pliki MP3 czy zsynchronizować swój smartfon i wygodnie wykonywać połączenia . Co istotne – system reaguje na polecenia głosowe. Długo można by dyskutować o dodatkowych udogodnieniach, jednak poprzestanę na opcjach, które mi w zupełności podczas jazdy wystarczą. Uchwyt na kubek z kawą również się znalazł.

Niepokorna ślicznotka

Pod maską „Giulietty” drzemie dwulitrowy turbodiesel o mocy 170 koni mechanicznych. Chociaż dźwięk wydawany przez jednostkę na samym początku budził pewne obawy, po kilku kilometrach zyskał moją sympatię. O tym jednak za chwilę. Jednym z największych asów w rękawie zadziornej włoszki jest system DAN, oferujący 3 różne tryby jazdy: Dynamic, Normal i All Weather. (ostatniego nie było dane nam sprawdzić). Normal to rozwiązanie dla skrajnych skner, które trzymają się wszystkich ograniczeń. Po przerzuceniu się na Dynamic auto zaczęło ochoczo reagować na wciśnięcie pedału gazu. Wariant dla „szukających wrażeń” skłonił też do nieco bardziej agresywnego pokonywania wąskich zakrętów. To właśnie ten moment, kiedy zapominamy, że samochód tankujemy olejem napędowym, a Alfa przypomina sobie o swoim sportowym duchu.

Sycylijski telegram

Giulietta nie jest autem dla ludzi bez fantazji. To samochód, który wzbudza kontrowersje i intryguje. Jeśli szukasz auta, które umożliwi Ci sprawne przemieszczanie się z punktu A do B, zastanów się nad innym modelem. Jeśli natomiast nie golisz zarostu, chodzisz w aviatorach nawet w nocy, w szafie masz same polówki z krokodylkiem i zestaw nart, nie zastanawiaj się zbyt długo. Włoszka w kolorze perłowej bieli (Moonlight Pearl) prezentuje się na parkingu przed willą nie gorzej niż którakolwiek limuzyna.

Karol Rutkowski

Opublikowano: 11.06.2014 na fakty.bialystok.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *