Renault Megane E-Tech to kolejny zwiastun zmian w świecie motoryzacji. Skoro Francuzi wypuszczają w świat kultowy model tylko w wersji z napędem elektrycznym, to oznacza tylko jedno – prawdopodobnie inni pójdą ich śladem. Czy to źle? Krótkodystansowy test Renault Megane E-Tech nie odpowie na to pytanie, ale przybliży sylwetkę auta.
Renault Megane E-Tech – test pamięci i sentymentów
Moi rodzice mieli kiedyś Renault 19, konkretnie Chamade. Całkiem miło wspominam tamto auto. Mam też swego rodzaju sentyment do Renault Megane II. Z kolei epickie tylne światła w IV generacji sprawiały, że mogłem nocą ustawić się za ostatnią „dymiącą” Meganką i tak jechać, i jechać.
Kiedy w ramach programu „Metamorfozy 2023„, którego białostocki dealer Renault Motozbyt jest partnerem, dostałem opcję spędzenia trochę czasu z elektryczną odsłoną Megane, to się ucieszyłem jak dziecko z quada na I komunię.
Chociaż technologia pojazdów bezemisyjnych się już opatrzyła, jest to pierwszy elektryk, którym miałem okazję pojeździć. A zatem do rzeczy.
Z zewnątrz ciekawy
Renault promuje swoje auto jako crossovera i coupé w kompaktowym hatchbacku. Mi osobiście przywołuje skojarzenia z Toyotą C-HR. Być może to zupełny przypadek. Może akurat panuje taka moda?
Na plus Megane E-Tech zaliczam to, że prezentuje się bardzo świeżo. Jej konkurenci to często modele, które wyglądają tak, jakby ktoś wyjął silnik spalinowy, wsadził w jego miejsce baterię, a na końcu dodał z tyły wlepkę „electric”.
Francuzi zrobili ciekawy ruch, wypuszczając nowe Megane tylko „na paluszki”. Odcięli się grubą kreską od przeszłości, ale…
Dalej jednak dbają o design. Podobnie jak w „czwórce”, tak i tutaj uwagę przyciągają światła full LED. Podobno ten hatchback może też pochwalić się największymi felgami w swojej klasie. Porównania, co oferują inni, nie robiłem. Muszę wierzyć na słowo.
Pamiętajcie jednak, że wciąż mówimy o „daily”, więc trudno też szukać specjalnych fajerwerków.
Z drugiej strony Meganka otwiera nowy rozdział w historii marki. Auto zbudowano na platformie CMF-EV. Została ona zaprojektowana specjalnie z myślą o pojazdach elektrycznych. Wiecie, jak to w życiu. Najstarsze dzieci mają najtrudniej, bo najwięcej się od nich wymaga.
Zaglądamy do środka
Fotele nie powalają designem ani nowoczesnością. Złe też nie są. Właściwie każdy z wykorzystanych materiałów pochodzi z recyklingu.
Po aucie na co dzień trudno się spodziewać kubełków, więc w sumie rozumiem inżynierów, że poszli w ekologię i minimalizm. Na pewno siedziska są wygodne. To sprawdziłem!
Kierowca ma do dyspozycji duet dużych ekranów, w pełni zintegrowanych i ułożonych w formie odwróconej litery L.
Ekran na desce ma przekątną 12,3”. Główny (w zależności od wersji) 9” lub 12”. Obydwa są skierowane w stronę kierowcy.
Nie oznacza to jednak, że pasażer nie może się pobawić funkcjami systemu. A tych jest całkiem sporo.
Podczas przejazdu nie zdążyłem przeklikać się przez openR link. Co prawda wygląda bardzo intuicyjnie, ale czerpałem przyjemność z innych zalet samochodów elektrycznych. O nich zaraz.
To, co mnie zaniepokoiło, to przestrzeń na tylnej kanapie. Mam ponad 180 cm wzrostu. Kiedy usiadłem z tyłu, miałem zapas miejsca nad głową, ale wbijałem kolana w fotel kierowcy.
Jak łatwo się domyślić, on też był ustawiony pode mnie. Zatem koszykarze raczej tym autem w czterech nie pojeżdżą.
Całość jest bardzo minimalistyczna. Fajne rozwiązanie to ładowarka indukcyjna pod większym ekranem.
No i rzecz jasna „spłaszczone” koło kierownicy. Skoro o kierownicy mowa, przejdźmy do jazdy.
Renault Megane E-Tech – test na (krótkiej) trasie
Zanim skupię się na mojej ulubionej części testu, poznajmy kilka faktów.
Renault Megane E-Tech jest dostępne z 2 silnikami do wyboru: 130 KM i 218 KM. Dealer Renault Motozbyt użyczył mi model z większą jednostką. Zamawiając auto mamy do wyboru dwie pojemności baterii.
Akumulator 60 kWh powinien pozwolić na przejechanie dystansu 450 km wg normy WLTP. Mniejszy wariant ma pojemność kWh i przejedziemy na nim 300 km.
A ładowanie? Jest dość wszechstronnie: AC 22 kW, DC 85 kW, DC 130 kW. Opcje są różne.
Nie wypowiem się jednak na temat zasięgu. To była zbyt krótka przygoda. W dodatku okraszona chęcią zabawy momentem obrotowym.
Więc przejdźmy teraz do tego, czy to w ogóle jeździ?
Nisko położony środek, długi rozstaw osi, wielowahaczowa oś tylna i układ kierowniczy ze zmiennym wspomaganiem sprawiają, że Meganka prowadzi się jak gokart. Auto było wręcz przyklejone do ziemi.
Ten samochód naprawdę zachęca, aby sprawdzać możliwości napędu elektrycznego i testować owiany sławą moment obrotowy.
Tak też zrobiłem. Nie zważając na inne tryby jazdy, od razu odpaliłem „Sport” i ruszyłem na przejażdżkę. Pierwsze doznania były niesamowite.
Niestety, przy autostradowych prędkościach robi się trochę głośno, ale to bolączka większości aut tej klasy. Co jednak bardziej istotne – chroni nas 5 gwiazdek NCAP. A to świetny wynik i ważna informacja dla kierowców ceniących bezpieczeństwo!
Dodam tylko, że mój wynik w eco driving to 32 na 100 punktów. Ale kto by się tam tym przejmował.
Renault Megane E-Tech – test. Czy bym kupił?
Czy chciałbym jeździć na co dzień Renault Megane E-Tech? Nie licząc tego, że skrócenie auta w stosunku do IV generacji ograniczyło miejsce dla pasażerów, to nie mam zbyt wielu zastrzeżeń.
Mógłbym mieć w domu takie auto na „daily”, aby przejechać się do pracy lub odebrać bąbelki ze szkoły lub przedszkola.
Raczej nie stanę się jego właścicielem w najbliższych latach, ale mam świadomość, że w niedalekiej przyszłości wszyscy będziemy jeździć autami elektrycznymi. Jak będzie takie jak, Renault Megane E-Tech, to damy radę 😉 Jest całkiem ok!