Miłość od pierwszego wciśnięcia gazu w trybie N. Tak szybko mogę podsumować to, jak Hyundai i20N podbił moje serce. Koreańczycy postanowili nieco „napompować” 3 generację swojego miejskiego malucha. Co z tego wyszło? Killer miejskich ulic, który sprawi, że zapomnisz o nawyku picia porannej kawy. Nie będzie potrzebna, aby podnieść ciśnienie.
Hyundai i20N test – praktyczność
Lubię rzeczy praktyczne. Samochody również. Auta określane jako „super car” są piękne, ale spójrzmy prawdzie w oczy. W większości przypadków są niewygodne, bardzo krzykliwe i raczej nie zawieziesz nimi dzieci do szkoły.
Oczywiście są wyjątki od tej reguły, ale fakty są takie, że wielu kupuje je dla szpanu i nie wykorzystuje ich możliwości. W ruchliwym mieście życie z
„dream car” może być udręką. Ciężko zaparkować, w McDrive okienko zbyt wysoko… Wiecie, problemy pierwszego świata. Raz byłem na przejażdżce Gallardo (w roli pasażera), więc wiem, co mówię 😉
Na szczęście ktoś kiedyś wpadł na pomysł, aby zaprojektować szybkie auta dla zwykłych śmiertelników. I tak oto pewnego pięknego dnia Bóg ludzkimi rękami stworzył hot-hatche. Sportowe wersje popularnych kompaktów. Mocne, zwinne, agresywne.
Koncepcja nakoksowania miejskiego wozidełka grubą mocą jest genialna. Oto mamy niby auto na dojazdy do pracy, którym możemy sobie nawet poszaleć na torze. W dodatku ma 5 drzwi i isofix.
Zakupy też się zmieszczą w bagażniku. Wady? Spalanie i twardość zawieszenia (chyba wspólna cecha dla wszystkich z tego gatunku). Do tego dochodzi jeszcze cena zakupu, ale w końcu emocje z wyższej półki zawsze są w cenie.
Hyundai i20N – test w białostockim Nord Auto
Kiedy dostałem od Hyundai Nord Auto Białystok zaproszenie na jazdę modelem i20N, cieszyłem się jak małe dziecko na widok świnki Pepy. Kiedyś dane mi było zasmakować możliwości i30N (pisałem o tym >TUTAJ<).
Mniejsza „Nka” też mnie fascynowała z racji niewielkich gabarytów i stosunkowo dużej mocy.
No i oto nadszedł dzień próby, kiedy człowiek znający te fury na wylot – Marcin Kurowski przywitał mnie na parkingu przed salonem przy Alei Jana Pawła w Białymstoku. Mały potwór już na mnie czekał. Godzina to niewiele, ale kolejka chętnych na jazdę nie kończyła się tylko na mojej skromnej osobie.
Chwilę poczekałem i oto ukazał mi się błękitny i20N! Jest piękny! Zadziorne ospojlerowanie, 18-calowe koła plus tarcze 320-tki, manualna skrzynia, sportowe fotele oraz… ponad 200-konny, 4-cylindrowy silnik pod maską 😁
Kompozycja pyszna jak powiększony McZestaw w promocyjnej cenie 😉
Ze „smaczków” najbardziej przypadł mi do gustu tylny dyfuzor oraz trójkątne światło przeciwmgielne.
Na dzień dobry i20N wita sportowymi fotelami i normalnym wnętrzem. To auto inspirowane serią WRC, ale… z przeznaczeniem do jazdy na co dzień. Znajdziesz w nim aluminiowe pedały czy kilka magicznych przycisków z emblematem „N”.
W gruncie rzeczy kokpit możesz czyścić chusteczkami z dyskontu. Oczywiście na pokładzie nie mogło zabraknąć technologicznych nowinek. Analogowe zegary zastąpił wyświetlacz.
Na środku kokpitu znalazł się kolejny ekran. Tym razem dotykowy. Gałkę manualnej skrzyni biegów chętnie bym zamknął w gablocie i postawił na biurku.
Wersja N Performance oferuje dodatkowo N Corner Carving, czyli mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu (mLSD), bezkluczykowy dostęp, automatyczną klimę, czujnik deszczu, elektrochromatyczne lusterko, przednie czujniki parkowania, ładowarkę bezprzewodową, podgrzewana przednie fotele i kierownicę, asystenta podążania na pasie ruchu (LFA), system monitorowania martwego pola (BCW) i system ostrzegania o ruchu poprzecznym (RCCW)… jednym słowem – wszystko, co bezpieczne auto powinno dziś mieć.
Życie w trybie „SPORT”
W końcu wcisnąłem „START” i ruszyliśmy na przejażdżkę. Auto ma trzy tryby jazdy – ECO, Normal i Sport. Przy zmianie trybów, zmienia się także kolor zegarów. Dotarłem również do custowmocyh ustawień, ale nie miałem czasu się nimi bawić.
W trybie ECO i Normal, i20N jest spokojny jak księgowy. Jest dynamiczny, ale bezpieczny. Jak na hot hatcha przystało – zwieszenie ma go przyklejać do nawierzchni, a nie zapewniać komfort kierowcy i pasażerom.
Raczej kawy bez wieka się w tym aucie nie napijesz… Zresztą, kawa nie będzie potrzebna.
Kiedy jednak przechodzisz w tryb sportowy i zegary zmieniają kolor na czerwony, zaczyna się prawdziwe show.
Turbodoładowany benzyniak 1.6 T-GDi współpracuje z sześciobiegową manualną skrzynią biegów. 204 konie mechaniczne pod maską i maksymalny moment obrotowy wynoszący 275 Nm przy w aucie ważącym 1190 kg sprawia, że wyrywa się ono do przodu niczym pocisk!
Pierwszą setkę widzimy na zegarze już w 6,2 sekundy. Podobno prędkość maksymalna kończy się na 230 km/h, ale to niech już sprawdzą niemieccy dziennikarze na swoich autostradach 😉
Hyundai i20N trzyma się drogi jak przyklejony i wydaje z siebie przyjemne pomruki.
O ile w trybie ECO i Normal usportowiona „i-dwudzietska” nie szaleje, to po przejściu w Sport mocno kusi. Koreański maluch dobrze sobie radzi na zakrętach, mknie przed siebie, przyśpiesza, ale… wszystko ma swoją granicę.
W rękach pokornego i doświadczonego kierowcy najmniejsza „Nka” może być świetną zabawką. Grunt to nie ulegać pokusie i znać granicę. Wiem, że w takim miejskim gokarcie o to trudno.
Hyundai i20N test. Czy warto?
Jak każde auto, tak i Hyundaia i20N oceni czas. Już teraz mogę jednak stwierdzić, że to świetna propozycja dla tych, którzy szukają samochodu o sportowym charakterze, ale nie chcą wydawać fortuny.
Oczywiście i20N względem swoich „zwykłych” krewnych wyjdzie dużo drożej, ale wciąż będzie tym „ekonomicznym” rozwiązaniem ;). To rajdówka, którą wygodnie wyskoczysz po bułki do sklepu. Każda trasa nią może wydawać się OS-em.