Wakacje na Sycylii z dziećmi to więcej niż świetna przygoda! Dobra pogoda, pyszne jedzenie i niezwykle serdeczni ludzie sprawiają, że chce się tam wrócić. Ponadto, do Palermo z Warszawy leci się krócej niż 3 godziny. My już sprawdziliśmy ten kierunek! Jak przywitała nas legendarna włoska wyspa? Gdzie byliśmy? Na co uważać? To będzie długa opowieść…
Wakacje na Sycylii z dziećmi – krótko o nas
Czas pandemii zrobił swoje. W 2021 postanowiliśmy odbić sobie zaległy wyjazd i wraz z grupą przyjaciół, poniekąd przez przypadek, kupiliśmy bilety lotnicze na Sycylię.
Spędziliśmy tam dwa tygodnie – od 14 do 28 czerwca.
To była zupełnie inna podróż niż dotychczasowe. Rodzicielstwo sporo zmienia. Nie znaczy to absolutnie, że żałujemy podróży z maluchami.
Wręcz przeciwnie – pokazanie dzieciom innego kawałka świata to niesamowita frajda. Wymaga jednak trochę przygotowań.
W tym wpisie znajdziesz info o tym:
- co charakteryzuje wyspę (klimat i takie tam);
- co zabrać na wycieczkę do Włoch z dzieckiem.
- jak wygląda transport na Sycylii;
- że siesta jest święta
- co zwiedziliśmy i co wg nas warto zobaczyć;
Sycylia – wyspa legenda
W popkulturze włoska wyspa uchodzi za miejsce narodzin jednej z największych grup przestępczych na świecie. To tutaj narodziła się Cosa Nostra.
Czy jako turystę powinno Cię to w jakikolwiek sposób interesować?
Czy musisz obawiać się mafii?
W miejscu, gdzie byliśmy było tak spokojnie i miło, że trudno nawet wyobrazić sobie, że gdzieś obok nas mogą mogą przejeżdżać właśnie “ludzie honoru”. Nie wiem, może ktoś zapłacił z góry za nasz spokój 😉
Odstawmy zatem sprawy nie dotyczące zwykłych śmiertelników na bok i skupmy się na tym, co widać gołym okiem. A na Sycylii do zobaczenia jest naprawdę wiele.
Wakacje na Sycylii z dziećmi – pogoda/ kiedy jechać?
Klimat Sycylii sprawia, że turyści odwiedzają wyspę przez cały rok. O ile w styczniu temperatura kształtuje się granicach 8-14 °C w ciągu dnia i +5 °C w nocy, to już w lutym pojawiają się pierwsze symptomy wiosny. Sytuacja zależy od miejsca.
Podane powyżej wartości cechują wybrzeże. Na terenach górzystych zdarzają się mrozy, a także opady śniegu. W lutym przy dobrej pogodzie temperatura wzrasta od 15 °C do nawet 20 °C.
Zarówno w styczniu, jak i w lutym trzeba przygotować się na opady deszczu.
W marcu i kwietniu wiosna wjeżdża na bogato. Kończy się sezon na cytrusy (na Sycylii cytrusy wiszą na drzewach przez całą zimę, od jesieni aż do wiosny) i wjeżdżają truskawki.
W Kwietniu termometry pokazują nawet 25°C w pogodne dni. Maj rozpieszcza temperaturami, ale w niektórych rejonach może być dość wietrznie. Podobno na Etnie leży jeszcze pokrywa śnieżna, ale za to na plażach już widać pierwsze grupy spragnionych kąpieli turystów.
W czerwcu zaczyna się lato, a na straganach pojawią się czereśnie arbuzy, melony, brzoskwinie i nektarynki.
Nasz czerwiec 2021 był niezwykle gorący i wilgotny. Podobno bardziej niż zwykle. Temperatura momentami sięgała 34 °C. Było za to niezwykle słonecznie. Niemal bezchmurnie! Pogoda idealna. To był dla nas wymarzony czas na plażowanie, opalanie i kąpiele. W lipcu i sierpniu jest już naprawdę gorąco. 30 °C w ciągu dnia to norma. Dopiero po południu robi się znośnie.
W 2021 roku właśnie w drugiej połowie wakacji na Sycylii szalały pożary i padały rekordowe temperatury. 11 sierpnia odnotowano rekord. termometry w Syrakuzach wskazywały 48,8 °C!
Sierpień to wzmożony czas urlopów pośród samych Włochów. Podobno poza upałem na Sycylii doskwiera też tłok i wysokie ceny.
Sytuacja normuje się we wrześniu, kiedy temperatura waha się w przedziale 28 – 30 °C, a woda wciąż jest ciepła.
Sezon plażowy trwa aż do października. Kiedy my mamy “piździernik” Sycylijczycy cieszą się temperaturami dochodzącymi w ciepłe dni do 25 °C. Naturalnie dni się robią krótsze.
Listopad i grudzień nie rozpieszczają już tak temperaturami. Miejscowi zaczynają ubierać kurtki, ale co bardziej odważni wciąż chodzą z krótkim rękawkiem.
W końcu 15 – 20 °C to dla turystów ze wschodniej Europy letnie temperatury. Czasem zdarzają się deszczowe i pochmurne dni. Można powiedzieć, że na Sycylii panuje wówczas druga wiosna. Na straganach pojawiają się świeże cytrusy.
Czy polecamy wyjazd na Sycylię w czerwcu? Będę szczery – było idealnie. Turystów nie było zbyt wielu (nie wiemy jednak, czy to nie wina pandemii). Upał czasem doskwierał, ale daliśmy radę. Nawet moja ciężarna małżonka dobrze go znosiła.
W dobie zmian klimatycznych nie sposób jednak nic przewidzieć…
Wakacje na Sycylii z dzieckiem – co zabrać
Aby ułatwić sprawę, po prostu wrzucę zaraz listę niezbędnych rzeczy. Zanim to jednak zrobię, ostrzegam – ZABIERZCIE ZE SOBĄ WÓZEK!!
W momencie wylotu nasza dwuletnia córka praktycznie nie jeździła w wózku.
Gdyby nie perspektywa pojawienia się kolejnego potomka, pewnie byśmy go już dawno sprzedali na jakiejś grupie dla mam. Taki stan rzeczy skłonił nas do tego, aby spacerówki z Polski nie zabierać.
To był duży błąd. Na miejscu okazało się, że przejście 500 metrów zajmuje godzinę, a noszenie na rękach wchodzi w grę tylko i wyłącznie, kiedy małą nosi mama. Do tego kwestia wożenia zakupów z Conada czy drzemek. Bez wózka ani rusz!
Finalnie poradziliśmy sobie pożyczając spacerówkę na miejscu. Wszystko dzięki nieocenionej pomocy Rodaków z facebookowej grupy “Polacy na Sycylii”. Wszystkim zainteresowanym polecam dołączenie do tej społeczności.
To ogromna baza aktualnych informacji i przydatnych kontaktów turystycznych. O tym będzie później.
Na wakacje na Sycylii z dzieckiem spakuj:
- pieluszki kąpielowe;
- stroje kąpielowe;
- kremy do opalania z filtrem (na miejscu są drogie! Nawet 12 euro w dyskoncie);
- leki i maści (na Sycylii leki są drogie. Paracetamol dla dorosłych kosztuje 7 euro! Jeszcze przed wylotem zaopatrz się w: leki przeciwbólowe i przeciwbiegunkowe, maść na ukąszenia owadów, plastry, piankę na oparzenia słoneczne czy sól fizjologiczną)
- środek od komarów;
- kosmetyki dziecięce;
- kocyk na plażę, klapki;
- kapelusz;
- okulary przeciwsłoneczne z filtrem;
- gumy i lizaki do samolotu na czas startu;
- buty lekkie, przekąski do samolotu na czas podróży;
- pieluszkę bambusową;
- termometr, bidon na wodę;
- zabawki do samochodu;
- spray do komarów;
- aloes.
Podczas wypadów zawsze spakuj do plecaka swojej pociechy:
- krem do opalania;
- nakrycie głowy;
- okulary przeciwsłoneczne;
- wodę;
- przekąski;
- zabawki do auta;
- ubranka na zmianę.
Z racji sjesty (będzie o niej w dalszej części tekstu) nawet w sporych miasteczkach o określonych porach możesz mieć problem z dostępem do sklepów i kupnem podstawowych produktów. Myśl z wyprzedzeniem. Czasem lepiej spakować więcej, niż później głowić się, gdzie kupić butelkę wody.
Sycylia to dobrze rozwinięta wyspa. W sklepach Conad dostaniesz praktycznie to samo, co kupisz w naszej Biedronce czy Lidlu.
Znajdziesz tam np. tanie zabawki plażowe, kosmetyki do kąpieli czy pieluchy. Ceny nie różnią się zbyt mocno od tych w Polsce, więc nie ma sensu zabierać wszystkiego z domu.
Bagaż trzeba sobie zracjonalizować. My spakowaliśmy się w ten sposób, że do plecaka zmieściła się jeszcze paczka pieluch. Dodam, że mieliśmy w bagażach również laptop, drona i zestaw ubrań dla dwojga dorosłych. Nasi Przyjaciele z kolei zaopatrywali się w pieluchy w sklepach Conad.
I jedno, i drugie rozwiązanie ma swoje dobre strony.
W przypadku leków i suplementów sprawy mają się inaczej.
Po pierwsze – są one dużo droższe niż w Polsce. Tyczy się to środków zarówno dla dzieci, jak i dorosłych.
Na wakacjach się nie oszczędza, ale wydatek 7 euro za paczkę paracetamolu boli. Zwłaszcza, że możesz wydać taką kwotę na pyszne cannoli czy lody.
Druga kwestia, to komunikacja językowa. Niewielu Włochów mówi po angielsku!
O ile w barze się dogadasz nawet na migi czy translatorem, to w aptece może być już problem. Ty nie wytłumaczysz farmaceutce czego potrzebujesz, a ona nic Ci nie poleci, bo Cię nie zrozumie.
Jeśli chodzi o ekwipunek dla dorosłych, wszystko zależy od charakteru wyjazdu. Nam kurtki nie były potrzebne, gdyż pogoda dopisywała. Nie panowaliśmy też wchodzić na Etnę. Właściwie dwie bluzy z kapturem to było już zbyt wiele.
Polecam jednak wszelkiego rodzaju pokrowce na telefon. Szczególnie na plaży. Do bagażu rejestrowanego warto spakować też własny nóż i multitoola.
Nie znacie dnia, godziny ani sytuacji, w jakiej będzie potrzebny. Oczywiście myślę o codziennych sytuacjach, jak np.: krojenie owoców czy smarowanie chleba na śniadanie 😉
Nie wiem, jak różnią się ceny w poszczególnych miesiącach, ale nas wydatki nie szokowały. Myślę, że w nadbałtyckich kurortach zostawilibyśmy w knajpach, barach i restauracjach więcej.
I jeszcze jedna kwestia. Na Sycylii w wielu miejscach zapłacisz kartą. Warto jednak mieć ze sobą bilon, bo czasem się przydaje (np. w parkometrach).
Transport na Sycylii – transfer/pociąg/samochód z wypożyczalni
Kiedy jedziesz na wakacje z dzieckiem podróżowanie wygląda nieco inaczej. Musisz zadbać też o jego komfort i bezpieczeństwo. Jazdę autostopem w Czarnogórze czy eskapady skuterem w Tajlandii wspominam z nostalgią, ale kiedy podróżujesz z dwuletnim dzieckiem takie opcje odpadają.
Nasza wakacyjna chatka było położona ok. 80 kilometrów na Wschód od Palermo. Przez Campofelice di Roccella, w którym się zatrzymaliśmy, przebiega linia kolejowa. Mimo to stwierdziliśmy, że najwygodniejszym rozwiązaniem po wylądowaniu będzie transfer.
Zadbaliśmy o transport zawczasu. Nieocenione okazały się polskie firmy turystyczne, które działają na Sycylii. Kontakty i rekomendacje znaleźliśmy na fejsbukowej grupie – “Polacy na Sycylii”. W praktyce zaoferowane nam ceny były atrakcyjne, a formalności minimalne.
Transfer załatwiliśmy prze WhatApp przy pomocy Best Sicily Tour Podjechał po nas klimatyzowany bus Mercedesa z fotelikami dziecięcymi. Kierowca czekał na lotnisku i był mega miłym gościem. Fakt, że prawie nie mówił po angielsku, a my nie znamy włoskiego nie przeszkadzał nam przez te 80 km wspólnej podróży. Było… ciekawie i zabawnie. Zresztą… pamiątkowa fotka wyraża wiele.
Dopiero po rozpakowaniu się i plażingu zaczęliśmy myśleć o aucie. Tutaj ukłon w stronę Dominiki prowadzącej blog (i grupę na Facebooku) Sycylia Bocznymi Drogami.
Dominika jest brokerką współpracującą z kilkoma wypożyczalniami aut. Nie pobiera opłaty za swoje usługi. Jest bardzo pomocna i konkretna.
Dzięki niej dorwaliśmy Fiata Pandę w całkiem niezłej cenie. W aucie za dodatkową opłatą znalazły się też dwa foteliki dziecięce. Wypożyczalnia podstawiła auto pod dom.
Z odbiorem też nie robili problemów. Zdecydowanie polecam usługi Dominiki.
Pamiętajcie, że w wielu miejscach Sycylii ciężko się porozumieć po angielsku. Skorzystanie z pomocy Polaków pracujących w turystycznym biznesie na miejscu to wygodne wyjście. Załatwiając sprawy na własną rękę, wcale nie zapłacicie taniej.
We Włoszech skorzystaliśmy także z uroków lokalnych linii kolejowych. Trenitalia udostępnia sprzedaż biletów online i ma nowe składy. Kilkukrotnie korzystaliśmy z ich oferty.
Do takich Miejsc jak Cefalu czy Palermo, gdzie ciężko o parking (szczególnie w Palermo) lepiej jechać komunikacją zbiorową. W dodatku to frajda dla dzieciaków!
Wagony są klimatyzowane, toalety czyste, a personel bardzo miły. Ceny biletów zachęcają do podróży, dlatego na lotnisko wracaliśmy już pociągiem. Dzieciaki były zachwycone. Nasz wakacyjny budżet również.
Sjesta jest święta! Przygotuj się
Kiedy jedziesz na objazdowe wakacje sam, lokalne zwyczaje ciekawią i intrygują. Przy podróży z dzieckiem mogą jednak przysparzać pewnych problemów. Sjesta niestety może być tym właśnie problemem. Nie tylko dla rodzin z dziećmi, ale te są szczególnie narażone na utrudnienia.
Jadąc na urlop raczej nie zmieniamy swoich przyzwyczajeń i rytmu dnia. Na południu Europy będzie to konieczne. Szczególnie podczas dalszych wypadów. Planując podróże na cały dzień należy uwzględnić w niej sjestę.
Nie wiem, jak sprawa ma się poza gorącymi miesiącami, ale w czerwcu między godziną 13:00 i 17:00 życie w małych włoskich miasteczkach wręcz zamiera.
Wiele lokali usługowych się zamyka. Podobnie jest też w przypadku sklepików. Ulice i plaże dosłownie pustoszeją. Włosi udają się wówczas do domów na obiad i spędzają czas z rodziną. Trudno się temu dziwić. Sjesta przypada na najgorętsza porę dnia. W niektórych kafejkach miejscach można usiąść i zjeść coś słodkiego, ale kuchnie wówczas nie pracują.
Jeśli nie zamówisz obiadu maksymalnie do 15:00, to licz się z tym, że zjesz coś konkretnego dopiero wieczorem. Sklepiki również są zamknięte, więc trudno nawet kupić butelkę wody.
Podobno w większych miastach turystycznych sjesta jest mniej uciążliwa, jednak w małych miejscowościach może naprawdę dać w kość.
Zwłaszcza, jeśli nie zrobisz odpowiednio wcześniej zakupów lub zapomnisz się dobrze przygotować do podróży.
Niekiedy z dzieckiem ciężko zebrać się do wczesnego wyjazdu. W efekcie docieramy na miejsce i zaczynamy zwiedzanie. Kiedy zaczyna nam burczeć w brzuchu, okazuje się, że nigdzie nie ma miejsca, aby usiąść i cokolwiek zamówić.
Zwiedzając bardziej odległe punkty, po prostu przed sjestą bunkrowaliśmy się w kafejkach przy kawce. W tym czasie córka zazwyczaj udawała się na drzemkę, więc dało się jakoś to przetrwać.
Zanim jednak opracowaliśmy ten system, mieliśmy kilka sytuacji kryzysowych. Jeśli to czytasz, bo akurat czekają Cię wakacje na Sycylii z dziećmi, to weź sobie do serca, że z sjestą nie ma żartów.
Wakacje na Sycylii z dziećmi – co zobaczyć
Dwa tygodnie to dużo czasu, ale tym razem postawiliśmy na umiarkowaną turystykę. Zbyt często po wakacjach byliśmy zmęczeni. Często brakowało czasu na leżenie na plaży. Jadąc z dzieckiem, chcieliśmy zaplanować wypoczynek optymalnie.
Jeden dzień leżeliśmy na plaży. Potem braliśmy auto, a nasi znajomi spędzali czas w Campofelice.
Podróże po całej wyspie niestety nie wchodziły w grę. Uznaliśmy, że okolica w promieniu kilkudziesięciu kilometrów jest wystarczająco ciekawa.
I faktycznie tak było.
Oto lista miejsc, które odwiedziliśmy.
Campofelice di Roccella
Trochę zajęło nam znalezienie optymalnej miejscówki, ale niezawodny towarzysz podróży (Krzychu, to o Tobie) w jeden wieczór ogarnął bilety (liniami LOT) w dobrej cenie i całkiem przyjemny domek jakieś 60 metrów od plaży 😁
Miasteczko zasadniczo możemy podzielić na dwie części – osiedle domków rozciągające się wzdłuż brzegu morza i stare miasto położone na wzgórzu. Rozdziela je droga krajowa 113. Nasz domek znajdował się przy samej plaży. Wzdłuż bulwaru ciągnącego się pomiędzy plażą a domkami są rozlokowane restauracje i kawiarenki.
Szczególnie polecamy Lido delle Palme i bar Roxy. Restauracja jest prowadzona przez włosko-polską rodzinę. Na miejscu koniecznie zapytajcie o Agnieszkę! To przemiła i niezwykle miła osoba. W dodatku zna się na kuchni włoskiej i chętnie o niej opowie w naszym ojczystym języku.
To jedno z najlepszych miejsc, w których jedliśmy. Do tego bardzo gościnne!
W barze Roxy (również prowadzonym przez Agnieszkę i jej męża) wieczorem można poczuć klimat włoskich imprez. Uwielbiałem spędzać tam wieczory przy butelce lokalnego piwa.
Na wzgórzu, po drugiej stronie drogi krajowej 113 znajduje się bardziej zabytkowa część miasteczka. Warto się tam wybrać. W tym miejscu czas płynie inaczej…
To takie Włochy w pigułce. Życie skupia się wokół rynku. W okolicy znajdziemy piekarnie, kawiarnie, pizzerie i aptekę. W Campofelice znajdują się też dwa sklepy Conad i stacja kolejowa.
To dobry punkt wypadowy na wycieczkę wzdłuż wybrzeża. W dodatku Cefalù leży niemal rzut kamieniem!
A właśnie.. Cefalù!
Cefalù
“Miasto Normanów” czy “Perła sycylijskiego wybrzeża”. To właśnie Cefalù – niby małe miasteczko może pochwalić się naprawdę bogatą historią. Historią, którą czuć spacerując jego krętymi i wąskimi uliczkami.
Czuć ja też, kiedy naszym oczom ukazuje się plaża oddzielająca zabytkową architekturę od morza. Spacer po falochronie i skałach to takie “must have”.
Spędziliśmy kilka godzin chadzając wąskimi uliczkami, gdzie balkony niemal stykają się ze sobą, a nawierzchnia zapewne pamięta jeszcze średniowiecze.
Średniowieczna zabudowa miasta rozciąga się pod urwiskiem.
Chętni mogą zawsze skorzystać z płatnego szlaku i udać się na górujący nad miastem szczyt. Wejście jest płatne, a wysiłek wynagradza fajny widok na miasto i dawna cytadela. Jeszcze wyżej znajdują się pozostałości po starożytnej Świątyni Diany z czasów greckich.
Odpuściliśmy jednak wspinaczkę. To nie jest najlepszy pomysł na wycieczkę z dwulatką i żoną w ciąży. Zresztą urok Cefalù sprawił, że wróciliśmy tam dwukrotnie.
Niestety słynna katedra właśnie przechodziła remont. Nie pozostało nam zatem nic innego, jak po spacerze skorzystać z oferty zlokalizowanych w centrum kawiarenek i posilić się zestawem crossant plus kawa. C
Ceny wcale nie były wygórowane, a obsługa wyróżniała się wielką serdecznością. Warto też skorzystać z oferty lokalnych cukierników i spróbować sycylijskiego cannoli – pysznego deseru sycylijskiego!
W Cefalu znaleźliśmy też mały i zadbany plac zabaw! Niby nic wielkiego, ale każdy, kto podróżował z dzieckiem wie, jak czasem przydają się takie miejsca.
Do Cefalù można łatwo dojechać zarówno pociągiem, jak i autem. Dla zmotoryzowanych polecamy parking przy dworcu kolejowym. Dobowy koszt parkowania to 6 euro. Lepiej miejcie drobne. Parkomaty mają swoje humory. Nam zjadł 10 euro i nie chciał oddać.
PS.
W pobliżu Cefalu działa park wodny Acqua Verde. Nam wypad tam zdawał się stratą czasu, ale gdybyśmy trafili na niekorzystną pogodę, zapewne sprawdzilibyśmy tę atrakcję. Miejscówka ma dobre opinie i jest polecana przez lokalnych mieszkańców.
Jeden dzień – 3 miasta
Jak już jechać na objazdówkę, to na cały dzień! 😉 Pewnego dnia odwiedziliśmy 3 małe miasteczka.
Castelbuono
Cicho, spokojnie i klimatycznie. Tak w skrócie określiłbym Castelbuono. Małe, ale klimatyczne miasteczko, gdzie masz szansę dotknąć prawdziwych Włoch.
Pośród zabytkowych kamienic i kościołów życie toczy się sennie i powoli. Główną atrakcją jest zamek, do którego jednak nie weszliśmy.
W takich miejscach jak Castelbuono sjesta to rzecz święta. Mimo to warto wstąpić do tej mieściny chociaż na chwilę.
Pollina
Po spacerze po Castelbuono obraliśmy kurs na miasteczko Pollina. To niezwykle mała mieścina położona w górach. Podobno miesza tam nieco ponad 3000 mieszkańców.
Zapragnęliśmy jednak zobaczyć amfiteatr na szczycie. Przy okazji polatałem dronem. Dla tego zdjęcia warto było tam jechać 😉
Finale
Na koniec dnia wpadliśmy do Finale . Turystyczne miasteczko Finale di Pollina słynie z popularnej plaży i ładnego widoku na morze. Nie zdecydowaliśmy się jednak na plażowanie, gdyż z plaża w Finale nie jest najlepszym miejscem do wypoczynku z dziećmi.
Kamienie zmieszane z piaskiem mogą ranić dziecięce stópki, a głębia morza zaczyna się szybko. Widoki z nabrzeża są za to przepiękne. Dostępu do miasta od strony wody strzegą się średniowieczne wieże strażnicze.
Próżno tutaj szukać zabytkowego starego miasta. W ogródkach lokalnych knajp można za to dobrze zjeść. Położone na nabrzeżu restauracje mogą pochwalić się przyjemnym widokiem na morze.
Termini Imerese
Mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Palermo i Cefalu, nad samym brzegiem morza leży portowe miasteczko Termini Imerese. Miasto z perspektywy drogi 113 nie prezentuje się specjalnie interesująco.
Współczesna zabudowa i majaczące na horyzoncie instalacje portowe raczej zaniżają oczekiwania. Trafiliśmy tutaj z racji Museo del motorismo Siciliano e della Targa Florio. Muzeum rajdu Targa Florio poświęciłem osobny wpis. Możecie go przeczytać >TUTAJ<.
Po tym, jak już obejrzałem wszystkie motoryzacyjne eksponaty, ruszyliśmy do centrum Termini Imerese. Dojazd z muzeum do serca miasteczka zajął nam 8 minut. Parkowanie w samym centrum nie było wielkim wyzwaniem. Znaleźliśmy nawet miejsce w cieniu!
Będąc w Termini Imerese warto zajrzeć na Piazza Duomo, nad którym króluje katedra z XVII wieku. Niestety, w dniu naszej wizyty była zamknięta.
W bezpośrednim sąsiedztwie Piazza Duomo znajduje się belweder. Nie. Wbrew pozorom nie jest to budynek! Belweder w Termini Imerese to obsadzony palmami deptak. Warto się nim przejść. Chociażby po to, aby delektować się widokami.
Z pozoru zwykłe portowe miasteczko będziemy wspominać niezwykle miło dzięki muzeum motoryzacji Targa Florio (szczególne pozdrowienia dla Nuccio Salemi), przemiłej obsłudze w kawiarence “A Cuccagna” i bujnej zieleni. Zatrzymaliśmy się w centrum w czasie sjesty. Potężne korony starych drzew w pobliskim parku (spod katedry skieruj się w ulicę Via Enrico Iannelli, a łatwo tam trafisz) dały nam słodki chłód, którego w tych gorących godzinach każdy szuka.
Park skrywa stare ruiny rzymskiej budowli, bardzo małe zoo (tak!) i całkiem zadbany plac zabaw! Spędziliśmy tam dobrych kilka godzin na drzemce i odpoczynku przed dalszą podróżą.
Pamiętaj tylko, że Termini Imerese to miejsce, gdzie w czasie sjesty nawet supermarkety są zamknięte.
Cáccamo
10 kilometrów od Termini Imerese znajduje się Cáccamo. Największą atrakcją miasta jest zbudowany w XII wieku zamek. Zanim się zdecydowaliśmy go szturmować, pochodziliśmy trochę po miasteczku.
Główna arteria jest dość ruchliwa i stroma. Finalnie po długim spacerze tam i z powrotem zdecydowaliśmy się wbić do twierdzy.
Trasa jest trochę wymagająca, dlatego licz się z tym, że mniejsze dzieci spędzą wędrówkę na Twoich rękach. Co większe szkraby też powinny uważać, bo potknięcie się na średniowiecznych schodach może być bolesne.
Wewnątrz zamku znajduje się małe muzeum. Nie będę owijał w bawełnę – eksponaty raczej mnie nie zachwyciły, ale nie żałuję żadnego euro wydanego w tym miejscu. Sam klimat zamczyska robi robotę. W dodatku z jednego z tarasów rozlega się piękny widok na pobliskie jezioro Rosamarina.
Nad samo jezioro nie dotarliśmy. Nie udało się nam znaleźć żadnej drogi dojazdowej, ani plaży, na której moglibyśmy się zatrzymać. Na eksplorację okolic jeziora zabrakło nam czasu. Może przy kolejnej okazji znajdziemy jakąś przystań.
Wakacje na Sycylii z dziećmi – jedziemy do Palermo…
Długo zastanawialiśmy się nad tym, czy jechać do Palermo. Ogromne, tętniące życiem miasto nie wydawało się dobrym miejscem na kilkugodzinną podróż z dwuletnim dzieckiem.
W dodatku odradzano nam podróż samochodem, gdyż w Palermo tragicznie się parkuje. Sama jazda po mieście to podobno hardkor.
Podczas jazdy naszą wypożyczoną Pandą po wyspie, zauważyliśmy, że im bliżej Palermo, tym zasady ruchu drogowego stają się bardziej lekceważone. Po kilku dyskusjach podjęliśmy decyzję, że musimy odwiedzić stolicę Sycylii.
W końcu nie bez przyczyny jeden z bohaterów La casa de papel nosi ksywkę “Palermo” 😆
Zamierzaliśmy wybrać się pociągiem do Palermo na sam koniec pobytu. Życie jednak zweryfikowało nasz plan. Pewnego ranka wyruszyliśmy naszą granatową Pandą do portowego miasteczka Bagheria. Niestety, nie znaleźliśmy tam zbyt wielu atrakcji.
Mieszkańcy są mili, ale architektura i oferta turystyczna nas nie porwała. Traf chciał, że mieścinę dzieli od Palermo kilkanaście minut pociągiem, a parking przy dworcu kolejowym był bezpłatny. Decyzja o przebazowaniu zapadła błyskawicznie! Po 40 minutach siedzieliśmy już w klimatyzowanym wagonie Trenitalia.
Wiedząc, że podróżujemy z dzieckiem, jeszcze w pociągu ułożyliśmy sobie trasę. Screen dla chętnych poniżej.
Palermo – pierwsze wrażenia
Wysiadamy z pociągu i wychodzimy z dworca. Odbieram żonie małą, czarną torebkę i przewieszam ją przez ramię, aby ani na chwilę nie zniknęła mi z oczu. Legendy o miejskich kieszonkowcach słyszał chyba każdy. Chwytamy wózek i idziemy w kierunku Palazzo dei Normanni wg wskazań Google Maps.
Ciekawość bierze górę. Z głównej ulicy odbijamy w mniejszą, wypełnioną straganami. Market Ballaro kusi bogactwem owoców, ale idziemy dalej. To nie czas na zakupy.
Skręcamy w Via Giuliano Majali – uliczkę równoległą do Corso Tukory (arterii, wskazywanej pierwotnie przez nawigację jako najlepszą drogę do naszego celu.
Spacerując Via Giuliano Majali stwierdziłem, że chyba nie będę filmował i robił zdjęć. W powietrzu unosił się zapach jointów, a elewacje budynków zdawały się dawno nie widzieć żadnej ekipy remontowej. Właśnie tak wyobrażałem sobie amerykańskie getto.
Sęk w tym, że byłem gdzieś w sercu Palermo z dzieckiem i ciężarną żoną. Panował tu nieco inny klimat niż w sielskim Campofelice di Roccella.
Moją uwagę zwrócił w pewnym momencie Smart, którego zderzak był zrobiony z folii stretch. Zapewne w takich miejscach nikt nie kłopocze się korzystaniem z usług lakierników, bo wiele aut spędzałoby w warsztatach większość czasu.
Albergheria jednocześnie fascynuje i przeraża. Jest w niej coś pociągającego i chętnie bym zapuścił się w zakamarki dzieli, ale… w po kilkunastu minutach spaceru oczom naszym ukazały się palmy parku Villa Bonanno i… dorożki.
Niestety, ale dorożek dla turystów, tuk-tuków, akordeonistów z dziećmi i innych “atrakcji turystycznych” spotkaliśmy na ulicach Palermo całkiem sporo.
Palazzo dei Normann
W sąsiedztwie bujnych palm Villa Bonanno znajduje się Palazzo dei Normann – siedziba sycylijskich królów. Gmach jest mieszanką architektury arabsko – normańskiej. Został wzniesiony w 1132.
Z zewnątrz nie powala, ale skupiliśmy się na ostatnie przed sjestą zwiedzanie i… był to strzał w dziesiątkę! Z racji zwiedzania z dzieckiem i ciężarną żoną obsługa traktowała nas niemal po królewsku! Na każdym kroku czuliśmy życzliwość.
Głównym punkt wizyty stanowiła wizyta w Kaplicy Palatyńskiej. Kilka świątyń w życiu widzieliśmy, ale zgodnie przyznajemy, że ta wyjątkowo nas zachwyciła!
Wystrój kaplicy łączy w sobie elementy normańskie, bizantyjskie, arabskie i sycylijskie. Trzy nawy oddzielają od siebie rzędy granitowych kolumn.
Największe wrażenie robią bizantyjskie mozaiki.
Obiekt jest wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Podczas naszej wizyty w czerwcu 2021 roku udostępniona do zwiedzania była jedynie kaplica. Bilet obejmował również wstęp do przylegających ogrodów. Warto się nimi przespacerować i zrelaksować w cieniu rozległych koron wiekowych drzew.
Chwilę zastanawiałem się, jak zachęcić Was do odwiedzenia tego przepięknego zabytku. Ujmę to tak: “Być w Palermo i nie zobaczyć Kaplicy Palatyńskie w Palazzo dei Normann to jak być na Podlasiu i nie spróbować kiszki ziemniaczanej.”
Przeczytałem gdzieś, że obiekt to najważniejszy zabytek Palermo. W pełni się z tym zgodzę.
Cattedrale di Palermo
Po Kaplicy Palatyńskiej stykało nam sztuki sakralnej, dlatego oddaloną o rzut kamieniem Katedrę Palermo obejrzałem jedynie z zewnątrz. Po wejściu do kruchty, stwierdziliśmy że jednak nie jest to atrakcja warta biletu.
Zaryzykuje stwierdzenie, że Cattedrale di Palermo jest o wiele bardziej interesujące z zewnątrz. Nie trzeba być architektem, aby dostrzec obecność różnych stylów architektonicznych.
Z “parasolką” przez Palermo
Spod Cattedrale di Palermo udaliśmy się uliczką Via Vittorio Emanuele w kierunku Quattro Canti. Na screenie mapy trasa naszej wędrówki przebiega w inny sposób i zahacza o Teatro Massimo, ale odpuściliśmy tę miejscówkę. Stwierdziliśmy, że będzie to zbyt męczące. Spacerując sobie w kierunku jednego z najważniejszych placów Palermo mieliśmy okazję poczuć klimat tętniącego życiem miasta.
Spotkaliśmy kilku nam podobnych turystów, minęliśmy masę stoisk z pamiątkami (magnesy po 1 euro) i knajpek. Trafiliśmy nawet na jeden ślub.
W końcu dotarliśmy do Placu czterech kątów. Jego oficjalna nazwa to Piazza Vigliena. W Palermo nikt tej nazwy jednak nie używa. Barokowy plac został zbudowany w latach 1608 – 1620. Krzyżują się na nim dwie główne ulice Palermo – Via Maqueda oraz Corso Vittorio Emanuele.
Quattro Canti został zaprojektowany na bazie oktagonu , gdzie cztery boki stanowią ulice. Pozostałe cztery, niemal identyczne, to budynki z fontannami i rzeźbami.
Monumenty przedstawiają cztery pór roku, czterech hiszpańskich królów Sycylii oraz cztery patronki Palermo. Jednocześnie Plac czterech kątów dzieli miasto na cztery dzielnice.
W jego bliskim sąsiedztwie znajduje się Fontana Pretoria. Ta zabytkowa XVI-wieczna fontanna znana jest ze zdobień, wielopoziomowej konstrukcji i posągów nagich postaci z mitologii.
Kiedy odhaczyliśmy już wszystko z naszej listy, nadszedł czas powrotu na dworzec kolejowy. Spacer uliczkami w kierunku dworca to przeżycie zmuszające do refleksji.
Pośród starych i mocno odrapanych kamienic nastoletnie dzieciaki w najnowszych modelach butów Nike testują możliwości miejskich hulajnóg. Co chwila przechodniów mijają też fury klasy premium, a sklepiki tętnią życiem.
Ot, taki miejski mezalians.
Refleksje
Po chwili refleksji przyznam, że jednak Palermo miło nas zaskoczyło. Wróciliśmy do naszej wakacyjnej chatki zadowoleni, cali i zdrowi. Nie trafiliśmy na żadnych gangusów, a nawet lokalnych złodziejaszków.
Stolica Sycylii jest na swój sposób niezwykła i odbiega od wyobrażeń, które miałem przed przyjazdem.
Wydaje mi się, że niektóre zaułki Bangkoku niewidoczne dla turystów były bardziej zadbane. Palermo niczego nie udaje. Nie sili się na to, aby turyści zakochali się w nim od pierwszego wejrzenia. A jeśli już przyjezdni mają coś w nim pokochać, to bezkompromisowość.
Taka miejska dżungla…
Wakacje na Sycylii z dziećmi – epilog
Przez dwa tygodnie na włoskiej wyspie mocno się do niej przywiązaliśmy. Na swojej drodze spotkaliśmy wielu fajnych ludzi. Nasza dwuletnia córeczka cały czas powtarzała, że chce zamieszkać we Włoszech.
Klimat bardzo przypadł nam do gustu. Kuchnia i lokalne zwyczaje również. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że Sycylia to jedno z tych miejsc, gdzie chcielibyśmy się udać na emeryturę. W razie sytuacji kryzysowej lot do Warszawy trwa mniej niż 3 godziny, a ceny są akceptowalne.
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś dane będzie nam odwiedzić tę włoską wyspę. Kolejnym razem zapewne udamy się w jej inną część, gdyż w ciągu 14 dni zobaczyliśmy zaledwie mały skrawek całości.
Może przy następnej okazji odkryjemy kolejne sycylijskie tajemnice 🙂
Hej Karol! moglbym prosic o namiary na miesjce gdzie spaliscie? pisales cos o domku.
z gory dziekuje